73. Dlaczego w obliczu trudności wciąż się wycofywałam?

Autorka: Bertha, Mjanma

W maju 2022 roku zostałam wybrana na przywódczynię kościoła. Byłam bardzo wdzięczna Bogu za to, że obdarzył mnie łaską i wywyższył. Czułam, że muszę dobrze wykonywać swoje obowiązki. Na początku pracowałam z dużym zaangażowaniem, a ilekroć czegoś nie rozumiałam, konsultowałam się ze zwierzchnikami. Gdy zyskałam zrozumienie, omawiałam problem i go rozwiązywałam. Później, gdy restrykcje związane z pandemią COVID-19 zostały złagodzone, wielu nowych wierzących zaczęło pracować i nie mogło się normalnie gromadzić ani wykonywać swoich obowiązków. W obliczu tej sytuacji byłam nieco zagubiona. Myślałam: „Będąc przywódczynią, powinnam wspierać innych braci i siostry, pomagać im oraz zajmować się ich stanem i trudnościami”. Rozmawiałam więc z nimi indywidualnie, ale nie przynosiło to żadnych rezultatów, więc nie miałam ochoty już dłużej ich wspierać. Uznałam, że skoro muszę pracować i głosić ewangelię, to gdybym miała jeszcze wspierać braci i siostry, którzy nieregularnie uczestniczą w zgromadzeniach, zabrakłoby mi czasu na odpoczynek. Czułam się bardzo zmęczona i nie chciałam już być przywódczynią kościoła. Opanowało mnie zniechęcenie. Doszłam do wniosku, że mam mały potencjał, nie potrafię rozwiązywać problemów i brakuje mi zdolności do pracy. Chciałam więc, żeby zwierzchnicy przydzielili mi inne obowiązki.

Jakiś czas później podzieliłam się swoimi przemyśleniami ze zwierzchnikiem, który po wysłuchaniu mnie przysłał mi następujący fragment słów Bożych: „Najważniejszym przejawem bycia osobą uczciwą jest poszukiwanie i praktykowanie prawdy we wszystkich sprawach – to jest najbardziej istotne. Mówisz, że jesteś uczciwy, ale cały czas ignorujesz słowa Boga i robisz, co tylko chcesz. Czy jest to przejaw bycia osobą uczciwą? Mówisz: »Choć mam niski potencjał, to mam szczere serce«. A jednak kiedy przypada ci w udziale jakiś obowiązek, boisz się cierpienia i tego, że jeśli nie wypełnisz tego obowiązku dobrze, będziesz musiał ponieść odpowiedzialność. Dlatego wynajdujesz rozmaite wymówki, aby się od niego wymigać, lub sugerujesz, by zajął się nim ktoś inny. Czy jest to przejaw bycia osobą uczciwą? Oczywiście, że nie. Jak zatem winna zachować się osoba uczciwa? Powinna poddać się Bożym ustaleniom, lojalnie wykonywać powierzony jej obowiązek i starać się wypełnić intencje Boga. Przejawia się to na kilka sposobów. Jednym jest przyjęcie swojego obowiązku ze szczerym sercem, nie zważając na interesy własnego ciała, pracując z pełnym przekonaniem i nie knując dla własnej korzyści. To są przejawy uczciwości. Inny sposób to wkładanie całego serca i wszystkich sił w należyte wykonywanie obowiązku, robienie wszystkiego jak trzeba, wkładanie serca i miłości w wypełnianie obowiązku, by zadowolić Boga. Takie przejawy uczciwości powinny charakteryzować ludzi podczas wykonywania obowiązku. Jeśli rozumiesz i wiesz, co powinieneś robić, ale tego nie robisz, to nie wkładasz całego serca i wszystkich sił w wykonywanie swojego obowiązku. Jesteś natomiast krętaczem, który się obija. Czy ludzie, którzy wypełniają swoje obowiązki w ten sposób, są uczciwi? W żadnym razie. Bogu nie są potrzebni tacy nierzetelni krętacze; należy ich wyeliminować. Do pełnienia obowiązków Bóg używa tylko ludzi uczciwych. Nawet lojalni robotnicy muszą być uczciwi. Wszyscy ludzie, którzy zawsze są niedbali, podstępni i wiecznie szukają sposobów, by się obijać, są krętaczami i demonami. Żaden z nich naprawdę nie wierzy w Boga i wszyscy zostaną wyeliminowani(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże mówią o tym, że uczciwi ludzie szukają we wszystkich sprawach prawdy, a wykonując swoje obowiązki, podporządkowują się wszystkim ustaleniom Boga. Wkładają w to całe swoje serce i wszystkie swoje siły, a inni mogą na nich polegać. Gdy fałszywa osoba wykonuje swoje obowiązki i napotyka sprawy, które dotyczą jej osobistych interesów lub wymagają cierpienia i wysiłku, znajduje wymówki, żeby uchylić się od odpowiedzialności. Nawet jeśli wykonuje swoje obowiązki, nie wkłada w to wszystkich swoich sił i wykorzystuje tylko część swojej energii. Jest nierzetelna i leniwa. Porównałam to ze swoim zachowaniem. Gdy widziałam, że nowi wierzący nie uczestniczą regularnie w zgromadzeniach, a pomoc i rozmowy nie przynoszą żadnych rezultatów, nie chciałam wkładać w ich wspieranie więcej wysiłku psychicznego. Twierdziłam nawet, że nie mam wystarczającego potencjału, aby rozwiązywać ich problemy, i że brakuje mi zdolności do pracy. Chciałam, żeby zwierzchnik wyznaczył mi inne obowiązki. W rzeczywistości szukałam wymówek, żeby ukryć chęć uniknięcia trudności i nie brać na siebie odpowiedzialności, bo w ten sposób mogłabym dogodzić swojemu ciału. Jako przywódczyni powinnam była wywiązać się ze swojej powinności, właściwie podlewając i wspierając braci i siostry. Ja jednak nie chciałam cierpieć ani płacić ceny. Myślałam tylko o swoich cielesnych interesach i wygodzie. Wykonując w ten sposób obowiązki, po prostu byłam niedbała, nierzetelna i leniwa. Przejawiałam samolubne, podłe i fałszywe usposobienie. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, poczułam się trochę winna. Zamiast wkładać serce we wspieranie nowych wierzących, byłam nieuczciwa i się obijałam. Takie zachowanie wzbudza w Bogu wstręt. Pomodliłam się więc: „Boże, ostatnio wielu nowych wierzących nie uczestniczy regularnie w zgromadzeniach i brakuje pracowników ewangelizacyjnych. Chociaż z nimi rozmawiałam, ponieważ boję się fizycznych trudności i nie chcę płacić ceny, dlatego nie zrobiłam wszystkiego, co mogłam, aby pomóc im uporać się z rzeczywistymi trudnościami. Jestem gotowa zmienić swoje niedbałe podejście do obowiązków. Proszę, poprowadź mnie”. Potem zaczęłam po kolei wspierać braci i siostry, którzy nie uczestniczyli regularnie w zgromadzeniach. Gdy nie potrafiłam sobie poradzić z jakimś ich stanem lub trudnościami, omawiałam je ze swoją współpracownicą i szukałam odpowiednich słów Bożych, aby omówić jej z nowymi wierzącymi. Po jakimś czasie niektórzy z nich zaczęli regularnie brać udział w zgromadzeniach i byli w stanie wykonywać pewne obowiązki. Jeden z nowych wierzących był bardzo aktywny w głoszeniu ewangelii, więc zaproponowałam mu, żeby ze mną współpracował. Stopniowo wszyscy zaczęli aktywniej głosić ewangelię i miałam wrażenie, że praca idzie sprawniej. Dotarło do mnie, że jeśli będę wkładać wszystkie swoje siły w wykonywanie obowiązków, to Bóg mnie poprowadzi. Praktykując w ten sposób, nie czułam już zmęczenia i było mi lekko na sercu. Początkowo myślałam, że skoro tego doświadczyłam, zyskałam pewne zrozumienie swojego zepsutego usposobienia przejawiającego się folgowaniem cielesnym wygodom, i że trochę się zmieniłam, ale w obliczu konkretnych sytuacji znów przejawiłam zepsute usposobienie w tym względzie.

Pewnego razu przywódca zasugerował, żebym wyszkoliła się na kaznodziejkę i wzięła na siebie odpowiedzialność za pracę ewangelizacyjną kilku kościołów. Gdy to usłyszałam, miałam mieszane uczucia. Doszłam do wniosku, że ponieważ mój harmonogram pracy jest nieregularny i w każdej chwili mogę zostać wezwana na zmianę, a obciążenie pracą na stanowisku kaznodziejki byłoby większe, miałabym mniej wolnego czasu. Przede wszystkim miałam jednak braki w głoszeniu ewangelii i dawaniu świadectwa o Bogu. Nadal musiałam się więcej uczyć i szkolić, co wymagałoby dużo czasu. Myśląc o tym, chciałam uniknąć tych obowiązków. Gdy wyraziłam na głos swoje wątpliwości, przywódca przeczytał mi następujący fragment słów Bożych: „Musicie zrozumieć, że bez względu na to, w jakim czasie Bóg wykonuje swe dzieło i na jakim jest ono etapie, zawsze potrzebna Mu jest współpraca ze strony pewnej części ludzi. To, że ludzie ci współpracują z Bożym dziełem lub robią, co do nich należy, przy szerzeniu ewangelii, jest przez Boga zawczasu ustalone. Czy zatem Bóg ma jakieś zadanie dla każdej osoby, którą zawczasu do tego przeznaczył? Każdy ma jakąś misję i odpowiedzialność; każdy ma swoje zadanie. Kiedy Bóg powierza ci jakieś zadanie, stajesz się za nie odpowiedzialna. Musisz wziąć tę odpowiedzialność na swoje barki; to właśnie jest twój obowiązek. Czymże jest obowiązek? To misja, którą Bóg ci powierzył. Czym jest misja? (Misją człowieka jest Boże posłannictwo. Człowiek powinien przeżyć całe swe życie z myślą o realizacji tego posłannictwa. Jest ono jedyną rzeczą, jaką człowiek winien mieć w swoim sercu i nie powinien żyć dla niczego innego). Boże posłannictwo jest misją człowieka; tak właśnie należy to rozumieć. Ludzie wierzący w Boga zostali postawieni na tej ziemi po to, aby wypełnić Boże posłannictwo. Jeśli wszystkim, do czego dążysz w tym życiu, jest wspinanie się po drabinie społecznej, gromadzenie bogactwa, wygodne życie, cieszenie się bliskością rodziny i rozkoszowanie się sławą, zyskiem i statusem – jeśli zdobywasz odpowiedni status społeczny, twoja rodzina zyskuje znaczenie i sławę, a wszyscy jej członkowie są bezpieczni i zdrowi – lecz zarazem ignorujesz misję, którą powierzył ci Bóg, to czy życie, jakie prowadzisz, ma jakąkolwiek wartość? Jak odpowiesz za nie przed Bogiem po swej śmierci? Nie będziesz w stanie się z niego rozliczyć, a to jest największy bunt; to jest najcięższy grzech! Któryż z was wykonuje teraz swój obowiązek w domu Bożym zupełnie przez przypadek? Niezależnie od tego, z jakiego środowiska przyszłaś, aby wykonywać swój obowiązek, żadna z tych rzeczy nie była kwestią przypadku. Tego obowiązku nie da się wykonać, znajdując kilkoro przypadkowych wierzących; to, że będziesz go wykonywać ty, zostało już ustalone przez Boga przed wiekami. Co to znaczy, że coś jest z góry ustalone? Co to konkretnie znaczy? Oznacza to, że w całym swoim planie zarządzania Bóg dawno temu zaplanował, ile razy znajdziesz się na ziemi, w jakim rodzie i w jakiej rodzinie urodzisz się w dniach ostatecznych, w jakich okolicznościach będzie żyła ta rodzina, czy będziesz mężczyzną, czy kobietą, jakie będą twoje mocne strony, jaki będzie twój poziom wykształcenia, jak będziesz elokwentna, jaki będziesz miał charakter, jak będziesz wyglądała. Bóg zaplanował w jakim wieku przyjdziesz do domu Bożego i zaczniesz wykonywać swój obowiązek oraz jaki obowiązek będziesz wykonywać w jakim czasie – Bóg z już wcześniej z góry zaplanował każdy twój krok. Zanim jeszcze się urodziłaś, kiedy pojawiłaś się na ziemi w swoich ostatnich kilku życiach, Bóg już zaplanował, jakie obowiązki będziesz wykonywać na tym ostatnim etapie dzieła Bożego. To z pewnością nie jest żaden żart! To, że jesteś w stanie wysłuchać tutaj kazania, zostało zawczasu ustalone przez Boga. Nie można sobie tego lekceważyć! Ponadto twój wzrost i wygląd, to, jakie masz oczy i figurę, jaki jest twój stan zdrowia, jakie są twoje doświadczenia życiowe i jakie obowiązki jesteś w stanie wziąć na swoje barki w określonym wieku, a także to, jakiego rodzaju posiadasz charakter i zdolności – wszystko to zostało zawczasu przeznaczone dla ciebie przez Boga dawno temu i z pewnością nie jest ustalane w tej właśnie chwili. Bóg już dawno przeznaczył to dla ciebie, co oznacza, że jeśli zamierza się tobą posłużyć, to odpowiednio cię przygotował, zanim jeszcze powierzył ci to posłannictwo i tę misję. Czy zatem dopuszczalne jest, abyś przed swoją misją uciekała? Czy dopuszczalne jest, abyś podchodziła do niej bez przekonania? Jedno i drugie jest niedopuszczalne; byłoby to bowiem sprawianie zawodu samemu Bogu! To najgorszy rodzaj buntu, jeśli ludzie zaniechają wypełniania swego obowiązku. Jest to postępek zaiste haniebny. Bóg od niepamiętnych czasów z mozolnym namysłem przeznaczył cię do tego, abyś dożyła do dzisiaj i otrzymała tę misję. Czy zatem misja ta nie jest twoją odpowiedzialnością? Czy to nie ona nadaje wartość temu twojemu życiu? Jeśli nie wypełnisz misji, którą powierza ci Bóg, zatracisz całą wartość i wszelki sens życia; to tak, jakbyś żyła nadaremnie(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Bożych zrozumiałam, że bez względu na to, jakie obowiązki wykonujemy w danym momencie, wszystko jest ustalone z góry przez Boga i powinnam to przyjąć, ponieważ jest to obowiązek człowieka. Ja jednak starałam się unikać swoich obowiązków, ponieważ bałam się fizycznych trudności. Odmawiałam ich wykonania, co świadczyło o mojej bezgranicznej buntowniczości! Bóg nie zmusza ludzi do robienia tego, co jest dla nich trudne, ani nie każe im robić nic, co przekracza ich możliwości. Gdy zaczynałam głosić ewangelię, braki i uchybienia w mojej pracy były czymś normalnym. Jeśli w trakcie szkolenia czegoś nie rozumiałam, mogłam o to zapytać. Gdybym naprawdę wywiązywała się ze swojej odpowiedzialności, Bóg byłby zadowolony. Myślałam o tym, jak wcześniej niedbale wykonywałam swoje obowiązki i jakie poczucie winy to we mnie wywoływało. Teraz miałam okazję zostać kaznodziejką, co było zupełnie nieoczekiwane. Czułam się niegodna. Nie mogłam dłużej uchylać się od obowiązków. Musiałam porzucić swoje cielesne interesy i wziąć pod uwagę intencję Boga.

Jakiś czas później jedna z sióstr rozmawiała ze mną o tym, że ciągle ma ochotę uchylać się od swoich obowiązków i że się nad tym w ogóle nie zastanawia ani nie próbuje tego dokładnie zrozumieć. Pomyślałam, że jestem w podobnym stanie. Ilekroć stawałam w obliczu trudnych obowiązków, w moim sercu w pierwszej kolejności pojawiało się pragnienie, aby się od nich uchylić i oszczędzić ciału cierpienia. Dlaczego miałam takie przejawy? W trakcie ćwiczeń duchowych przeczytałam następujące słowa Boże: „Dopóki ludzie nie doświadczą Bożego dzieła i nie zrozumieją prawdy, kontroluje ich i dominuje nad nimi ich szatańska natura. Co konkretnie obejmuje ta natura? Na przykład dlaczego jesteś samolubny? Dlaczego chronisz swoją pozycję? Dlaczego masz takie silne uczucia? Dlaczego sprawiają ci przyjemność rzeczy, które są niesprawiedliwe? Dlaczego lubisz takie niegodziwości? Na czym opiera się twoje upodobanie do tych rzeczy? Skąd one pochodzą? Czemu tak radośnie je akceptujesz? Do tej pory zrozumieliście wszyscy, że dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że jest w człowieku trucizna szatana. Czym jest zatem trucizna szatana? Jak można to wyrazić? Na przykład jeśli zapytasz »Jak ludzie powinni żyć? Po co powinni żyć?«, odpowiedzą ci »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego«. To jedno powiedzenie wyraża samo sedno problemu. Filozofia i logika szatana stały się życiem ludzi. Niezależnie od tego, za czym ludzie podążają, czynią tak dla własnej korzyści – dlatego też żyją wyłącznie dla siebie. »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego« – to jest życiowa filozofia człowieka, a zarazem definicja ludzkiej natury. Owe słowa stały się już naturą skażonej ludzkości i są prawdziwym portretem jej szatańskiej natury. Ta szatańska natura stała się już podstawą egzystencji skażonej ludzkości. Od kilku tysięcy lat aż po dzień dzisiejszy skażona ludzkość kieruje się w życiu ową trucizną szatana(Jak obrać ścieżkę Piotra, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Ciało człowieka jest jak ten wąż: jego istotą jest szkodzić życiu człowieka, a gdy ma ono całkowicie wolną rękę, twoje życie jest zgubione. Ciało jest z szatana. Zawsze tkwią w nim wygórowane pragnienia; zawsze myśli ono o sobie, ciągle pragnie spokoju i chce pławić się w wygodzie, nie niepokoi się i nie ma poczucia pilności, pławiąc się w bezczynności, a jeśli zaspokoisz je do pewnego stopnia, w końcu cię pochłonie. Oznacza to, że jeśli za pierwszym razem mu ustąpisz, następnym razem poprosi cię, abyś znów je zadowolił. Zawsze ma nadmierne pragnienia i nowe wymagania, i wykorzystuje twoje dogadzanie ciału, abyś jeszcze bardziej się o nie troszczył i żył wśród jego wygód, a jeśli nigdy nie zdołasz tego przezwyciężyć, ostatecznie czeka cię ruina. To, czy możesz zyskać życie przed Bogiem i jaki będzie twój ostateczny wynik, zależy od tego, w jaki sposób będziesz praktykował bunt przeciwko cielesności. Bóg cię zbawił, wybrał i predestynował, ale jeśli dzisiaj nie jesteś skłonny Go zadowolić, skłonny wprowadzać prawdę w życie ani zbuntować się przeciwko własnej cielesności z sercem szczerze miłującym Boga, to w końcu zrujnujesz samego siebie, skazując się tym samym na skrajny ból. Jeśli zawsze będziesz dogadzał ciału, szatan będzie stopniowo cię połykał i zostawi cię bez życia, bez dotknięcia Ducha, aż przyjdzie dzień, gdy zapanuje w tobie zupełny mrok. Kiedy będziesz żył w ciemności, zostaniesz wzięty w niewolę przez szatana, nie będziesz już miał Boga w sercu, i wówczas zaprzeczysz Jego istnieniu i porzucisz Go(Tylko umiłowanie Boga jest prawdziwą wiarą w Niego, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże obnażają, że pod wpływem trucizny szatana ludzie stają się samolubni i bez względu na to, co robią, stawiają na pierwszym miejscu swoje własne interesy, co powoduje, że wymigują się od obowiązków, które przysparzają ciału cierpienia i stają się uciążliwe. Ja kierowałam się takimi szatańskimi truciznami jak: „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego” i „Życie jest krótkie, więc chwytaj dzień”. W obliczu różnych spraw najpierw chciałam zaspokoić swoje cielesne interesy, a nawet myślałam, że takie podejście jest słuszne i że kierując się nim, stałam się mądrzejsza od innych. Dlatego ilekroć miałam do wykonania obowiązki, najpierw zastanawiałam się, czy ucierpi na tym moje ciało, a gdyby miało ucierpieć lub się przeciążyć, uchylałam się od pracy lub tylko ją pozorowałam. Gdy nowi wierzący byli w nieprawidłowym stanie i potrzebowali wsparcia w postaci omówienia słów Bożych, nie chciałam płacić ceny, żeby znaleźć rozwiązanie problemu. W rezultacie moje omówienia nie przynosiły żadnych efektów, a niektórzy nowi wierzący nie otrzymywali wsparcia na czas. Gdy przywódca przydzielił mi obowiązki kaznodziejki, zastanawiałam się, jak bardzo zwiększy to moje obciążenie pracą, jak dużo więcej czasu i wysiłku będzie to wymagało, i pomyślałam, że w rezultacie nie będę mogła dogodzić swojemu ciału, więc znów chciałam uchylić się od obowiązków. Zrozumiałam, że kieruję się tymi szatańskimi truciznami, za dużo uwagi poświęcając swojemu ciału, zadowalając się status quo, nie dążąc do postępów oraz stając się samolubna i fałszywa. Nie to powinna urzeczywistniać osoba posiadająca zwykłe człowieczeństwo. Byłam wygodnicka i nie robiłam tego, co mogłam robić, w związku z czym praca kościoła została opóźniona. Bóg gardził takimi ludźmi jak ja. Chciałam więc zmienić swoje podejście do obowiązków i przestać pragnąć cielesnego komfortu. Pomodliłam się do Boga: „Boże, nie chcę już dłużej folgować pragnieniom ciała. Jestem gotowa zmienić swój stan i wypełniać swoje obowiązki”.

Jakiś czas później okazało się, że w kościele, w którym mówiono językiem Wa, potrzebna jest osoba nadzorująca pracę. Jedna z sióstr zasugerowała, żebym to ja się tym zajęła. Gdy pierwszy raz usłyszałam tę sugestię, chciałam się wykręcić, ponieważ wymagałoby to mnóstwo czasu i fizycznego cierpienia, a poza tym chociaż pochodzę z grupy etnicznej Wa, nie mówię jej językiem i rozumiem tylko podstawowe codzienne zwroty. Gdybym nadzorowała ten kościół, miałabym do pokonania mnóstwo trudności, a ja nie chciałam wkładać wysiłku w naukę języka, więc znowu pomyślałam, żeby uchylić się od obowiązków. Gdy zdałam sobie sprawę, że mój stan jest niewłaściwy, pomodliłam się do Boga: „Boże, proszę, oświeć mnie i poprowadź, abym zrozumiała Twoją intencję, zbuntowała się przeciwko swojej cielesności i przyjęła te obowiązki”. Później jedna z sióstr przysłała mi następujący fragment słów Bożych: „Im bardziej troszczysz się o Boże intencje, tym większe niesiesz brzemię, a im jest ono większe, tym bogatsze będzie twoje doświadczenie. Gdy troszczysz się o Boże intencje, Bóg obarczy cię brzemieniem, a następnie oświeci cię na temat zadań, które ci powierzył. Gdy Bóg cię nim obarczy, podczas jedzenia i picia Bożych słów będziesz zwracał uwagę na związane z nim prawdy. Jeśli twoje brzemię związane jest ze stanem życia twoich braci i sióstr, to jest to brzemię powierzone ci przez Boga i zawsze będziesz je niósł w swoich codziennych modlitwach. Zostałeś obarczony tym, co robi Bóg, i jesteś gotowy zrobić to, co pragnie zrobić Bóg. Oto, co oznacza przyjąć na siebie Boże brzemię(Troszcz się o Boże intencje, aby osiągnąć doskonałość, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze słów Bożych zrozumiałam, że im bardziej bierzemy pod uwagę intencje Boga, wykonując nasze obowiązki, tym większe brzemię Bóg na nas nakłada. Mamy wówczas poczucie odpowiedzialności za stan naszych braci i sióstr, dzięki czemu zaczynamy stopniowo wkładać serce w naszą pracę. Poszukując prawdy w obliczu różnych problemów, które napotykamy, będziemy szybciej wzrastać w życiu. Mając to na uwadze, przyjęłam propozycję siostry, aby nadzorować kościół, którego członkowie posługiwali się językiem Wa. Gdy zaczęłam wykonywać tę pracę, było mi trudno, ale dzięki współpracy z przywódcami i pracownikami kościoła wykonywanie obowiązków stało się łatwiejsze. Byłam bardzo wdzięczna Bogu. Wykonywanie obowiązków w ten sposób sprawiło, że poczułam się bardziej swobodnie.

Dzięki tym doświadczeniom zdałam sobie sprawę, że przez oddawanie się cielesnym wygodom tracę poczucie brzemienia związane z pracą i uchylam się od trudnych obowiązków, które wymagają cierpienia. Gdybym nadal dogadzała sobie i nie zbuntowała się przeciwko swojej cielesności, w końcu odsuniętoby mnie od obowiązków i doprowadziłabym do swojej zguby. Gdy porzuciłam cielesne interesy, wzięłam na siebie obowiązki i nauczyłam się szukać prawdy, aby rozwiązywać problemy, poczułam się swobodniej, praktykując w ten sposób, i robiłam szybsze postępy.

Wstecz:  72. Czego się nauczyłam, doświadczywszy prześladowania i udręki

Dalej:  75. Co takiego usiłowałam chronić poprzez swoje kłamstwa

Powiązane treści

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Connect with us on Messenger