37. Co zyskałem, szkoląc innych
Yang Chen i ja nadzorowaliśmy pracę z tekstami w kościele Yingguang. W połowie września 2024 roku przywódcy nadesłali list z informacją, że siostra Zhao Xue z kościoła Chenxin została właśnie wybrana na kierowniczkę odpowiedzialną za tamtejszą pracę z tekstami, ale nie jest jeszcze zaznajomiona z różnymi aspektami tej pracy oraz z zasadami weryfikacji kazań. Zapytali więc, czy moglibyśmy wygospodarować trochę czasu, by jej pomóc i udzielić wskazówek, i zaznaczyli, że jeśli szybko udałoby się ją wyszkolić, przyniosłoby to korzyść pracy kościoła. Pomyślałem sobie: „Przecież i tak mamy mnóstwo własnej roboty, czy zatem nie pochłonie to jeszcze więcej naszego czasu, jeśli będziemy teraz dodatkowo pomagać Zhao Xue? Jeśli efektywność naszej pracy spadnie, to czy przywódcy nie zarzucą nam, że nie wywiązaliśmy się ze swoich obowiązków? Zresztą, udzielanie jej wskazówek to nie jest moje główne zadanie, a nawet jeśli jej praca przyniesie efekty, to przełożeni i tak nas za to nie pochwalą”. Miałem poczucie, że to będzie niewdzięczne zadanie, więc nie chciałem się go podejmować. Ale gdybym odmówił, czy przywódcy nie powiedzieliby, że brak mi serca? Po przemyśleniu sprawy zgodziłem się.
Na początku Zhao Xue pisywała do nas z prośbą o radę, a my odpowiadaliśmy tak szybko, jak to było możliwe. 25 września przysłała nam kazanie do weryfikacji. Yang Chen i ja wspólnie siedliśmy do tego i znaleźliśmy w kazaniu sporo problemów. Musieliśmy długo dyskutować, zanim poczyniliśmy jakiekolwiek postępy. Kiedy już odniosłem się do tych problemów, wciąż były pewne kwestie, co do których nie miałem pewności, i obawiałem się, że moje wskazówki mogą zawierać jakieś uchybienia, więc wysłałem to kazanie innym braciom i siostrom do wglądu, a oni również dorzucili kilka sugestii. Czułem, że pomaganie Zhao Xue i udzielanie jej wskazówek pochłania mnóstwo czasu. Nie dość, że nas to opóźniało, to czasami zabierało również czas innym członkom naszej grupy. Sama praca przy selekcji kazań była już ogromnym zadaniem, a gdyby to miało tak trwać, czy nie odbiłoby się to na naszej własnej pracy? Później Zhao Xue nadal przysyłała nam kazania, szukając odpowiedzi na różne problemy. Niektóre z tych kwestii były dla nas trudne do zgłębienia, więc musieliśmy poświęcać czas na ich przemyślenie i omówienie. Z tego powodu miałem mniej czasu na monitorowanie pracy nad kazaniami w naszym kościele, co w kilku przypadkach doprowadziło do opóźnień. 20 października przywódcy przysłali list z zapytaniem: „Dlaczego nie daliście nam znać, co z tą grupą? O jej aktualnej sytuacji mieliście nas poinformować kilka dni temu”. Wtedy dopiero dotarło do mnie, że o tym zapomniałem. Pomyślałem: „Przywódcy na pewno myślą, że się ociągam i że nie dźwigam brzemienia, wykonując swoje obowiązki. Jeśli wyniki naszej pracy się pogorszą, z pewnością stwierdzą, że nie wywiązałem się dobrze ze swoich obowiązków”. Kilka dni później otrzymałem kolejny list od Zhao Xue z prośbą o pomoc. Byłem z tego powodu trochę niezadowolony. Miałem poczucie, że instruowanie jej odbije się na mojej głównej pracy, że nie jest tego warte i że to jest zawracanie głowy. Później zdałem sobie sprawę, że moje nastawienie jest niewłaściwe, więc pomodliłem się do Boga, prosząc Go o przewodnictwo w skorygowaniu mojego sposobu myślenia. Czytałem słowa Boże: „Tylko ci, którzy miłują prawdę i posiadają prawdorzeczywistość, mogą wystąpić, gdy wymagają tego praca domu Bożego i wybrańcy Boży. Tylko tacy ludzie mogą odważnie powstać i związani obowiązkiem świadczyć o Bogu i omawiać prawdę, wprowadzić Bożych wybrańców na właściwą ścieżkę, dzięki czemu podporządkują się oni Bożemu dziełu. Tylko to jest odpowiedzialną postawą i przejawem okazywania troski o Boże intencje. Jeśli nie przyjmujecie takiej postawy i wciąż tylko różne sprawy załatwiacie niedbale, myśląc sobie: »Zrobię to, co wchodzi w zakres moich obowiązków, ale cała reszta mnie nie obchodzi. Jeśli o coś mnie spytasz, odpowiem ci – o ile będę w dobrym humorze. Inaczej nic z tego. Takie jest właśnie moje podejście«, to jest to rodzaj skażonego usposobienia, prawda? Czy chroniąc tylko swój status, reputację i dumę oraz dbając jedynie o to, co wiąże się z czyimiś interesami, można bronić sprawiedliwej sprawy? Czy w ten sposób chroni się interesy domu Bożego? Te małostkowe, samolubne motywy kryją usposobienie wrogie prawdzie” (Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Bożych zrozumiałem, że ludzie, którzy szczerze wierzą w Boga i miłują prawdę, mają poczucie brzemienia i odpowiedzialności za swoje obowiązki. Niezależnie od tego, czy chodzi o potrzeby w ramach pracy kościoła, czy o sytuacje, kiedy trzeba pomóc braciom i siostrom – potrafią oni wypełniać swoje powinności. Jeśli ktoś zajmuje się tylko własną pracą, a gdy inni borykają się z trudnościami i potrzebują wsparcia, nie chce wyciągnąć pomocnej dłoni, świadczy to o usposobieniu samolubnym, podłym i wskazującym na niechęć do prawdy. Pomyślałem o tym, że Zhao Xue dopiero co została wybrana na kierowniczkę. Nie była jeszcze dobrze zaznajomiona z pracą i nie przyswoiła sobie zasad w odpowiednim stopniu. Skoro zwracała się do nas z pytaniami, musiała napotkać w pracy trudności, a ja powinienem był dołożyć wszelkich starań, by jej doradzić i pomóc. Ja jednak chciałem zajmować się tylko własną pracą. Nie chciałem poświęcać czasu ani płacić ceny, by udzielać wskazówek Zhao Xue. Czyż nie postępowałem samolubnie i podle? Gdy to sobie uświadomiłem, moje nastawienie do szkolenia ludzi nieco się zmieniło i kiedy Zhao Xue napisała ponownie z jakimiś pytaniami, sam z siebie odpowiedziałem, dając z siebie wszystko. Jednak wciąż w małym stopniu zdawałem sobie sprawę z własnej samolubnej, podłej i skażonej natury i nadal mimowolnie przejawałem zepsucie.
Pod koniec października Zhao Xue przysłała nam kolejne kazanie z prośbą, byśmy je sprawdzili pod kątem ewentualnych niedociągnięć. Wiedziałem, że zależy im na czasie z tym kazaniem, ale potem zauważyłem, że jest ono bardzo obszerne. Przeczytanie go w całości i przygotowanie odpowiedzi zajęłoby mnóstwo czasu. Pomyślałem sobie: „Praca nad tym kazaniem wykracza poza zakres naszych obowiązków, a nawet jeśli je zredagujemy, nie przypadnie nam za to żadna zasługa. To naprawdę byłaby niewdzięczna robota!”. Dlatego nie odpowiedziałem od razu. Następnego popołudnia, gdy nie miałem zbyt wiele pracy, Yang Chen przypomniał mi o tym kazaniu i dopiero wtedy zabrałem się za jego przeglądanie. Okazało się, że jest w nim mnóstwo rzeczy do poprawy. Po omówieniu sprawy z Yang Chenem napisałem do Zhao Xue, a nasza wymiana wiadomości pochłonęła mnóstwo czasu. Później doszedłem do wniosku, że zajmowanie się tym kazaniem zabiera mi za dużo czasu i że gdybym ten czas i energię poświęcił na pracę w moim własnym zakresie odpowiedzialności, przyniosłoby to korzyść naszej pracy nad kazaniami; nie tylko poprawiłyby się jej wyniki, ale moglibyśmy również zyskać uznanie w oczach przywódców. Tymczasem musiałem poświęcać czas i energię na kierowanie pracą innych, a nawet jeśli przyniosłaby ona owoce, nie zostałyby one przypisane nam, więc pomyślałem, że byłoby wspaniale, gdybym już nie musiał zajmować się pracą Zhao Xue. Jednak Zhao Xue wciąż nie potrafiła pracować samodzielnie, więc nie dało się tak po prostu tego od siebie odsunąć. Wiedziałem, że nadal muszę pomagać Zhao Xue, ale zawsze reagowałem na to apatycznie i nie chciałem płacić tej ceny.
Później przeczytałem słowa Boże demaskujące charakter antychrystów i dzięki temu nieco lepiej zrozumiałem swoje problemy. Bóg mówi: „Antychryści nie mają sumienia, rozumu ani człowieczeństwa. Nie tylko są pozbawieni wstydu, ale cechuje ich też inny znak rozpoznawczy: są niezwykle samolubni i podli. Dosłowne znaczenie ich »samolubstwa i podłości« nie jest trudne do uchwycenia: są ślepi na wszystko poza własnymi interesami. Poświęcają całą uwagę wszystkiemu, co dotyczy ich własnych interesów, i są gotowi za to cierpieć, zapłacić cenę, zaangażować się w pełni i oddać się temu. Na wszystko, co nie ma związku z ich interesami, przymkną oko i nie będą tego zauważać; inni mogą robić, co im się podoba – antychrystów nie obchodzi, czy ktoś powoduje zakłócenia lub wywołuje niepokoje; ich zdaniem nie ma to z nimi nic wspólnego. Delikatnie mówiąc, pilnują własnych interesów. Ale trafniej jest powiedzieć, że tacy ludzie są podli, niegodziwi i ohydni; charakteryzujemy ich jako »samolubnych i podłych«. (…) Bez względu na to, jaką pracę podejmują antychryści, nigdy nie myślą oni o interesach domu Bożego. Tacy ludzie patrzą tylko na to, czy wpłynie to na ich własne interesy, myślą tylko o tym fragmencie pracy, który mają przed sobą i który przynosi im korzyści. Zasadnicze dzieło kościoła jest dla nich po prostu czymś, czym się zajmują w wolnym czasie. W ogóle nie traktują go poważnie. Ruszają się tylko wtedy, gdy ktoś pchnie ich do działania, robią tylko to, co chcą robić, i wykonują tylko taką pracę, która sprzyja zachowaniu przez nich statusu i władzy. W ich oczach każda praca zorganizowana przez dom Boży, dzieło szerzenia ewangelii i wejście w życie przez Bożych wybrańców w ogóle nie są ważne. Bez względu na to, jakie trudności w pracy mają inni ludzie, jakie problemy zauważyli i zgłosili antychrystom, jak szczere są ich słowa, antychryści nie poświęcają im uwagi ani nie angażują się, zupełnie jakby to ich nie dotyczyło. Bez względu na to, jak poważne problemy pojawiają się w pracy kościoła, oni pozostają na nie całkowicie obojętni. Nawet jeśli problem stoi tuż przed nimi, zajmują się nim jedynie pobieżnie. Tylko jeśli Zwierzchnictwo bezpośrednio ich przytnie i poleci im rozwiązać problem, niechętnie wykonają trochę konkretnej pracy, żeby móc coś pokazać Zwierzchnictwu; zaraz potem wrócą do własnych spraw. Jeśli chodzi o pracę kościoła oraz o ważne sprawy w szerszym kontekście, nie wykazują żadnego zainteresowania i lekceważą te sprawy. Ignorują nawet problemy, które sami odkryli, a zapytani o problemy udzielają zdawkowych odpowiedzi albo wahają się i zajmują się nimi bardzo niechętnie. Czy nie jest to przejaw samolubstwa i podłości? Co więcej, jakikolwiek obowiązek wykonują antychryści, myślą tylko o tym, czy pozwoli im on zabłysnąć; jeżeli coś może poprawić ich reputację, wytężają głowę, obmyślając sposoby, by się nauczyć, jak to robić; zależy im tylko na tym, by się wyróżnić. Cokolwiek robią lub myślą, mają na względzie tylko własną sławę, zysk i status. Bez względu na to, jaki obowiązek wykonują, rywalizują tylko o to, kto stoi wyżej lub niżej, kto wygrywa, a kto przegrywa, kto ma lepszą reputację. Obchodzi ich tylko to, ilu ludzi ich podziwia i czci, ilu jest im posłusznych i ilu za nimi idzie. Nigdy nie omawiają prawdy ani nie rozwiązują prawdziwych problemów. Nigdy nie zastanawiają się, jak przestrzegać zasady przy wykonywaniu obowiązku, nie zastanawiają się też nad tym, czy okazali się lojalni i wypełnili swoją odpowiedzialność, czy w ich pracy doszło do jakichś uchybień czy zaniedbań i czy istnieją jakieś problemy. Tym bardziej nie dbają o to, o co prosi Bóg i jakie są Boże intencje. Nie zwracają najmniejszej uwagi na te wszystkie rzeczy. Przykładają się i pracują tylko w trosce o sławę, zysk i status, tylko po to, by zaspokoić swoje ambicje i pragnienia. Czy nie jest to przejaw samolubstwa i podłości? Okazują tym samym, że ich serca pełne są po brzegi osobistych ambicji, pragnień oraz irracjonalnych żądań; wszystkim, co robią, kierują ich ambicje i pragnienia. Cokolwiek robią, ich motywacją i źródłem są osobiste ambicje, pragnienia oraz irracjonalne żądania. Jest to archetypowa manifestacja samolubstwa i podłości” (Aneks czwarty: Podsumowanie charakteru antychrystów i istoty ich usposobienia (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Ze słów Bożych zrozumiałem, że antychryści są wyjątkowo samolubni i podli; angażują się tylko w to, co przynosi korzyść ich reputacji i statusowi. Działania, które nie służą ich renomie i statusowi, traktują jak zadania drugorzędne, nie chcąc w związku z nimi cierpieć ani płacić ceny, a nawet je lekceważą i ignorują. Muszą chronić swoją reputację i status, nawet jeśli praca kościoła miałaby na tym ucierpieć. Ścieżka, którą kroczą, jest drogą sprzeciwu wobec Boga. Dokładnie tak postępowałem, gdy miałem udzielać wskazówek Zhao Xue. Czułem, że to nie leży w zakresie mojej odpowiedzialności. Wiedziałem też, że dobre jej ukierunkowanie pochłonie mnóstwo czasu i energii, a nawet jeśli jej praca przyniesie owoce, zasługi nie zostaną przypisane mnie. Nie otrzymałbym również żadnej pochwały od innych, dlatego nie chciałem płacić tej ceny. Pomyślałem, że zamiast tego lepiej będzie poświęcić więcej czasu na monitorowanie pracy w moim zakresie odpowiedzialności. W ten sposób nie tylko wyniki pracy by się poprawiły, ale także zyskałbym uznanie w oczach przywódców. Dlatego, gdy przyszło do pomagania Zhao Xue, byłem apatyczny. Nawet kiedy odpowiadałem na jej pytania, robiłem to zdawkowo, byle tylko mieć to z głowy, i często zwlekałem. Doskonale wiedziałem, że Zhao Xue dopiero co objęła obowiązki kierowniczki, nie była więc zbyt obeznana z pracą ani nie rozumiała dobrze zasad. Mimo to nie chciałem płacić ceny, by jej pomóc i ją wesprzeć. Byłem naprawdę samolubny i podły! Żyłem według szatańskich trucizn: „Za darmo nie kiwnij nawet palcem” oraz „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego”. Cokolwiek robiłem, najpierw zastanawiałem się, czy przyniesie mi to osobistą korzyść. Byłem skłonny poświęcić czas i zapłacić cenę tylko wtedy, gdy miałem coś na tym zyskać. Zrozumiałem, że tak naprawdę nie wypełniałem swojego obowiązku, by zadowolić Boga, lecz raczej działałem na rzecz własnej reputacji i swojego statusu. W oczach Boga nie wykonywałem prawdziwie swojego obowiązku, tylko zarządzałem osobistymi interesami i kroczyłem ścieżką antychrysta. W ostatecznym rozrachunku nie tylko nie zyskałbym Bożej aprobaty, ale Bóg by mną wzgardził i mnie wyeliminował. Uświadomiwszy to sobie, zapragnąłem szybko okazać Bogu skruchę. Nie chciałem już dłużej żyć pod dyktando mojego samolubnego, podłego i zepsutego usposobienia.
Pewnego dnia, podczas moich ćwiczeń duchowych, przeczytałem fragment słów Bożych, który wyjaśnia, jak dobrze wykonywać swoje obowiązki. Bóg Wszechmogący mówi: „Powiedz Mi, w jaki sposób ludzie powinni spełniać sprawiedliwe uczynki oraz w jakim stanie i położeniu muszą to robić, by zostało to uznane za szykowanie dobrych uczynków? Muszą oni mieć co najmniej pozytywne nastawienie i wykazywać się inicjatywą, a podczas wykonywania swoich obowiązków muszą być lojalni, umieć działać zgodnie z prawdozasadami oraz strzec interesów domu Bożego. Bycie pozytywnym i wykazywanie się inicjatywą to podstawa – jeżeli stale jesteś bierny, jest to problematyczne. To tak, jakbyś nie był członkiem domu Bożego, jakbyś nie wykonywał swoich obowiązków, ale nie miałbyś innego wyboru, jak tylko to robić, żeby zarabiać pensję, bo pracodawca tego od ciebie wymaga – nie podejmujesz się tego dobrowolnie, lecz bardzo biernie. Gdyby nie chodziło o twoje interesy, w ogóle byś tego nie robił. Gdyby nikt cię o to nie poprosił, również wcale byś tego nie czynił. A zatem takie postępowanie nie jest spełnianiem dobrych uczynków. Ludzie tego pokroju są więc bardzo głupi – pozostają bierni we wszystkim, co robią. Nie czynią tego, co przychodzi im do głowy, ani tego, co mogą osiągnąć, poświęcając czas i energię. Oni tylko czekają i obserwują. Jest to niepokojące i bardzo żałosne. Dlaczego mówię, że jest to bardzo żałosne? Po pierwsze, nie chodzi o to, że twój potencjał jest niewystarczający; po drugie, nie wynika to z tego, że masz niedostateczne doświadczenie; a po trzecie, nie jest tak, że nie masz odpowiednich warunków, by coś zrobić. Posiadasz odpowiedni potencjał potrzebny do wykonania danej pracy i jeśli tylko poświęcisz na to czas i energię, będziesz w stanie to zrobić, ale tego nie robisz i nie szykujesz dobrych uczynków. Jest to wielce godne pożałowania. Dlaczego mówię, że jest to godne pożałowania? Otóż dlatego, że jeśli spojrzysz na to po wielu latach, odczujesz żal, a jeśli będziesz chciał wrócić do tamtego roku, miesiąca i dnia, aby wykonać tę pracę, przekonasz się, że wszystko już uległo zmianie, a twój czas upłynął. Nie dostaniesz drugiej takiej szansy, a kiedy ta szansa przeminie, to przeminie bezpowrotnie. Gdy tracisz możliwość korzystania z cielesnych przyjemności, takich jak spożywanie smacznego jedzenia czy noszenie ładnych ubrań, nie ma to większego znaczenia, gdyż rzeczy te są puste i nie mają żadnego wpływu na twoje wejście w życie, na szykowanie przez ciebie dobrych uczynków ani na twoje przeznaczenie. Jednakże jeśli coś odnosi się do postawy Boga wobec ciebie czy do tego, jak On cię ocenia, albo nawet do ścieżki, którą kroczysz, i do twojego przeznaczenia, to utrata okazji, by to zrobić, jest czymś wielce godnym pożałowania. A to dlatego, że cię to splami i zrodzi żal na twojej przyszłej ścieżce egzystencji, i przez całe swoje życie już nigdy nie dostaniesz kolejnej szansy, by to nadrobić. (…) Przeciwnie, jeśli dobrze wykonasz swój obowiązek, zrozumiesz prawdę i rozwiążesz problemy, poczujesz w sercu spokój i ugruntowanie i nie rozczarujesz Boga. Przed obliczem Boga będziesz miał wiarę i będziesz w stanie postępować z podniesioną głową. Jeśli nie wypełniłeś swojego obowiązku i zawsze jesteś niedbały, to nawet jeśli nie spowodowałeś żadnych strat, ten występek pozostawi w twoim sercu żal na całe życie. Ten występek będzie jak bezdenna czarna dziura; ilekroć o nim pomyślisz, poczujesz ból i niepokój, udrękę przeszywającą serce. Nie tylko nie zaznasz spokoju ani radości, lecz przeciwnie, ból wyrzutów sumienia i udręka będą ci towarzyszyć przez całe życie i nigdy nie da się ich wymazać. Czyż nie jest to wieczny żal? A jak to wygląda z perspektywy Boga? Bóg posługuje się prawdozasadami, aby scharakteryzować tę sprawę, więc jej natura jest o wiele poważniejsza niż to, co odczuwasz” (Jak dążyć do prawdy (11), w: Słowo, t. 7, O dążeniu do prawdy). Ze słów Bożych zrozumiałem, że prawdziwe wykonywanie obowiązku i rzeczywiste gromadzenie dobrych uczynków polega na postępowaniu zgodnie z Bożymi wymaganiami, na pozytywnym i aktywnym podejściu do obowiązków, na uwzględnianiu Bożych intencji i na dbałości o pracę kościoła. Jeśli nie podejmowałem z własnej inicjatywy działań, które przychodziły mi na myśl, lub jeśli je podejmowałem, ale robiłem to ze zniechęceniem, biernie i z oporami, świadczyło to o braku lojalności w moim podejściu do obowiązków i ściągało na mnie Bożą nienawiść i odrazę. Pomyślałem o tym, że szkoliłem się na stanowisku kierownika przez dłuższy czas i że przyswoiłem sobie pewne zasady, dzięki czemu mogłem dostrzec pewne problemy w kazaniach, które przysyłała mi Zhao Xue. Chociaż niektóre z tych problemów były bardziej złożone i wymagały więcej czasu, to dyskusja na ich temat zawsze pomagała w zyskaniu jasności. Zdałem sobie jednak sprawę, że zajmowanie się tymi kwestiami pochłania mnóstwo mojego czasu, co opóźniało monitorowanie pracy w moim własnym zakresie odpowiedzialności. To z kolei spowalniało postępy pracy naszego kościoła. Martwiłem się wówczas, że jeśli taki stan rzeczy będzie trwał, efektywność naszej pracy spadnie, a to negatywnie wpłynie na moją reputację i mój status. Dlatego nie chciałem już dłużej pomagać Zhao Xue. Zrozumiałem, że wykonując swoje obowiązki, biorę pod uwagę jedynie swoje poczucie dumy i swój status. Nie podejmowałem inicjatywy, szkoląc innych, tylko stale z wyrachowaniem myślałem o własnych interesach. Nie miałem też względu na całokształt pracy kościoła ani na Boże intencje. W tym, co robiłem, i w tym, jak postępowałem, wcale nie wykonywałem szczerze swoich obowiązków. Zajmowałem się nimi już przez długi czas, przyswoiłem sobie pewne umiejętności i zasady, a kościół, powierzając mi więcej pracy, okazywał mi zaufanie. Ja jednak byłem samolubny i podły, robiąc tylko to, co przynosiło korzyść mojej reputacji i mojemu statusowi. Liczyły się dla mnie tylko osobiste interesy, a lekceważyłem trudności innych. Czyż nie postępowałem tak samo jak niewierzący? Naprawdę zawiodłem Boga!
Później przeczytałem więcej słów Bożych: „Im bardziej troszczysz się o Boże intencje, tym większe niesiesz brzemię, a im jest ono większe, tym bogatsze będzie twoje doświadczenie. Gdy troszczysz się o Boże intencje, Bóg obarczy cię brzemieniem, a następnie oświeci cię na temat zadań, które ci powierzył. Gdy Bóg cię nim obarczy, podczas jedzenia i picia Bożych słów będziesz zwracał uwagę na związane z nim prawdy. Jeśli twoje brzemię związane jest ze stanem życia twoich braci i sióstr, to jest to brzemię powierzone ci przez Boga i zawsze będziesz je niósł w swoich codziennych modlitwach. Zostałeś obarczony tym, co robi Bóg, i jesteś gotowy zrobić to, co pragnie zrobić Bóg. Oto, co oznacza przyjąć na siebie Boże brzemię. Na tym etapie w swoim jedzeniu i piciu Bożych słów będziesz koncentrował się na tego rodzaju kwestiach i będziesz się zastanawiał: »Jak mam rozwiązać te problemy? Jak mogę sprawić, by moi bracia i siostry doznali ulgi i odnaleźli duchową radość?«. Podczas swoich omówień również skoncentrujesz się na rozwiązywaniu tych problemów, a gdy będziesz jadł i pił słowa Boga, skupisz uwagę na tych słowach, które dotyczą tych właśnie zagadnień. Będziesz też niósł brzemię, jedząc i pijąc Jego słowa. Gdy już zrozumiesz stawiane przez Boga wymogi, zyskasz większą jasność na temat tego, którą ścieżkę wybrać. W ten sposób twoje brzemię przynosi ci oświecenie i iluminację przez Ducha Świętego i jest to zarazem Boże przewodnictwo, którym zostałeś obdarzony. Dlaczego to mówię? Jeśli nie masz brzemienia, wówczas nie będziesz uważny podczas jedzenia i picia słów Boga. Kiedy, niosąc brzemię, jesz i pijesz słowa Boga, jesteś w stanie uchwycić ich istotę, znaleźć swoją drogę i troszczyć się o Boże intencje. Dlatego też powinieneś się modlić, aby Bóg obarczył cię większym brzemieniem i powierzył ci jeszcze większe zadania, aby otworzyła się przed tobą jeszcze szersza ścieżka praktyki; aby twoje jedzenie i picie słów Boga przyniosło lepszy skutek; abyś wypracował umiejętność uchwycenia istoty Jego słów i abyś bardziej mógł być poruszony przez Ducha Świętego” (Troszcz się o Boże intencje, aby osiągnąć doskonałość, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze słów Boga zrozumiałem, że brzemiona są błogosławieństwami od Niego. Poprzez brzemiona, które Bóg kładzie na nasze barki, jesteśmy przynaglani, by stanąć przed Nim i szukać prawdozasad, zyskując w ten sposób Boże oświecenie i przewodnictwo oraz lepsze zrozumienie prawdy. Dzięki temu możemy szybciej wzrastać w życiu. Przywódcy polecili nam pomagać i szkolić Zhao Xue, mając na uwadze całokształt pracy kościoła; dało nam to również okazję do wzmożonego praktykowania. Rzeczywiste trudności i problemy skłoniły mnie do poszukiwania prawdozasad, co pozwoliło mi więcej zyskać. Prawdę mówiąc, na niektóre pytania Zhao Xue nie potrafiłem udzielić jasnej odpowiedzi, co pokazało, że ja również nie w pełni rozumiem prawdę w tych konkretnych obszarach. Kiedy jednak z tym poczuciem brzemienia poszukiwałem i modliłem się do Boga, a także bliżej zapoznałem się z niektórymi prawdozasadami, te kwestie stały się dla mnie jaśniejsze. Jeśli chodzi o pomaganie Zhao Xue, to chociaż kosztowało mnie to sporo czasu i energii, podczas całego tego procesu częściej modliłem się do Boga i częściej szukałem prawdozasad. Bezwiednie udało mi się coś zyskać, a także nadrobiłem własne braki. Naprawdę doświadczyłem, że brzemiona są rzeczywiście błogosławieństwami od Boga, i zrozumiałem, że nie powinienem już traktować szkolenia innych jako czegoś uciążliwego. Zhao Xue miała szeroki zakres odpowiedzialności, a gdyby mogła się usamodzielnić, przyniosłoby to korzyść pracy kościoła. Musiałem więc odłożyć na bok osobiste interesy i współpracować z Zhao Xue, aby dobrze wykonać pracę nad kazaniami.
Później świadomie odkładałem na bok własne korzyści, uspokajałem serce, by przemyśleć niedociągnięcia w kazaniach, i omawiałem z Zhao Xue wykryte problemy. Stopniowo, zastanawiając się nad nimi i je rozwiązując, zyskałem większą jasność co do zasad oceny kazań, a dzięki kazaniom innych poszerzyły się moje perspektywy. To była doprawdy Boża łaska! Potem zastanawiałem się, czy powinienem przygotować dla Zhao Xue podsumowania problemów z ostatnich kazań. W ten sposób mogłaby z pełną świadomością unikać powtarzania tych samych błędów, co byłoby jeszcze korzystniejsze dla poprawy jakości kazań. Ale wtedy pomyślałem: „Już poświęciłem mnóstwo czasu na omawianie z nią kazań. Jeśli dodatkowo podsumuję problemy i wdam się w szczegóły, zajmie to jeszcze więcej czasu. Czy to nie opóźni mojej własnej pracy? Chyba już wystarczy!”. Zdałem sobie sprawę, że znów jestem samolubny i podły, próbując pójść na łatwiznę. W milczeniu pomodliłem się do Boga, buntując się przeciwko sobie, i wskazałem Zhao Xue problemy oraz uchybienia, które odkryliśmy. Praktykując w ten sposób, poczułem w sercu prawdziwy spokój. Później, udzielając kolejnych wskazówek Zhao Xue, znajdowałem również czas na monitorowanie pracy nad kazaniami w ramach moich obowiązków. W listopadzie liczba kazań przedłożonych przez nasz kościół była jeszcze większa niż w październiku, a mimo to pomoc udzielana Zhao Xue nie spowodowała spadku efektywności pracy. Bogu niech będą dzięki za Jego łaskę!